Anna Wawrzyniak

  • Edycja 6. – 2013 r.

(Godło: „Nulek”) –  wyróżnienie za wiersze: Skarga; Panie, już pora; Moja śmierć

 

Skarga

Koślawo splotłeś mnie, Panie,
na wieczne rozchybotanie,
na drżenie w dłoni zmęczonej
w ciernie z wikliny zrobione
wplątanej.

Gdzie indziej myśl Twa błądziła.
Może w obłokach się skryła,
gdy plotłeś mnie – koszyk krzywy,
lecz w środku – z sercem prawdziwym,
bym żyła?

Splot trzeszczy, mijają lata,
czas giętkość ze mnie wymiata,
brak sił, by dźwigać wciąż brzemię…
Czekam, aż los mnie o ziemię
rozpłata.

 

Panie, już pora

Panie, już pora.
W mym koszu ziarno brzmieje.
Chcę w świat je posłać, jak miłość, jak nadzieję.
Już kosz ku ziemi
gnie mnie jak witek pęk.
Nie czas na zastój,
na niemoc
i na lęk…

Panie, już pora.
W wiklinie moich dłoni
już za owocem soczystym owoc goni,
już zbiorów moment,
już złoci się ten dzień.
Nie czas na zwłokę,
na myśl,
na ból,
na sen…

Panie, już pora.
Już pusty koszyk wlokę,
już nic w nim nie mam. Już słabszy krok za krokiem.
Myśl tylko jedna
w umyśle niczym żerdź
sterczy samotnie…
To kres.
To już.
To… śmierć.

 

Moja śmierć

Moja śmierć ma koszyczek z wikliny.
moja śmierć ma filcowe bambosze.
Siada ciężko w trzeszczącym fotelu,
gdy na kawę ją czasem zaproszę…

Siada ciężko w fotelu bujanym,
wzdycha, jak to jej trudno już chodzić
i że upał dokucza, a tutaj
rok w zlecenia zanadto obrodził…

Później sięga do kosza po jabłko,
sprawiedliwie dzieli na połówki
i tak sobie chrupiemy, wciąż gwarząc
o detalach tej naszej harówki…

Potem śmierć się zamyśla na chwilę,
jakby z żalu, że musi już odejść.
Wpadnie kiedyś – nie po, ale do mnie –
obiecuje, gładząc się po brodzie.

Moja śmierć bywa u mnie co tydzień,
oswajamy się z sobą powoli
wśród wikliny trzeszczącej jak starość,
której sama śmierć przecież się boi.

 

  • Edycja 5. – 2011 r.

 (Godło: „Chochlik”) – I miejsce za wiersze: Święta, Modlitwa do świętej od koszyków, Mój anioł 

 

Święta
Wymyślam świętą
Od koszyków

Jej hieratyczna postać
Zgięta nad niedokończonym
Koszem

Twarde
Spracowane dłonie
Oczy w ciepłym odcieniu wikliny
Zmarszczki wyżłobione skupieniem

Na głowie
Warkocz

Nad głową
Pleciona w pośpiechu
Aureola

Może zginęła
Wpleciona w koło
Broniąc nieugięcie
Swojego warsztatu
Gdzieś pod Nowym Tomyślem

A może umarła
Cichutko przy pracy
Niemłoda
Nad młodymi pędami

Sancta
Salix
Fidelis

Miserere nobis

 

Modlitwa do świętej od koszyków
Święta Pleciugo
Patronko wikliny
Ugnij się
Nade mną

Daj giętkość języka
I nieugiętość karku

Nogi smukłe i mocne
Jak wiklinowe witki

Mięśnie splecione
Siłę by przenieść
Ciężar niespełnionych marzeń

Święta Pleciugo
Wpleć mnie łagodnie
W harmonię świata

Znajdź miejsce
I odpowiednią porę
Na mnie
Na miłość
Na odpoczynek
Po znoju
I dopleć
Szczęśliwe zakończenie
Każdemu splotowi
Okoliczności

Święta Pleciugo
O dłoniach twardych
Zdrewniałych

Ugnij
Ulituj się
Nade mną

 

Mój anioł
Mój anioł stróż
Ma skrzydła z wikliny
I mieści się w koszyku

Giętki
Jakoś przeciska się
Między moją złością a rozczarowaniem
Że znów zamiast
Splotu dusz
Tylko plotki i powikłania

Czasem smagnie
Witką po dłoni
Wyciągniętej w złą stronę

Czasem ugnie się
Pod ciężarem
Moich siedmiu
Banałów
Głównych

Ale potem w ciszy
Splata palce i
Trzeszcząc skrzydłami
Leci do nieba
Z tym uciążliwym balastem

Wraca
Lżejszy o kolejne marzenia

Przysiada na pałąku
I wzdycha

Cóż ty znów pleciesz?