Anna Piliszewska

  • Edycja.6 – 2013 r.

(Godło: „Salix” ) – wyróżnienie za wiersze: Parabola o Siódmym Aniele Wikliny, Parabola o łozie, Parabola o trzech sercach

 

Parabola o Siódmym Aniele Wikliny
Siódmy anioł/ jest zupełnie inny (…)
to nie co Gabriel/ złocisty/ podpora tronu / i baldachim(…)
a także Azrael/ kierowca planet/ geometra nieskończoności…
Siódmy anioł, Z. Herbert

W porze cięcia wikliny
Bóg posłał z wysoka
Siedmiu swych cherubinów – wysłanników niebieskich:
Strażników kosmogonii i cyklów pór roku,
A ostatni z aniołów był łatanej sukience
I boso. Do wyliniałych skrzydeł
Pan mu czule przytroczył pęk podniebnej łozy.

I frunęły anioły
Ponad wioski zaklęte, stawy , rżyska i groble –
Kołują niestrudzenie, cerując zmęczone sny.

Tylko ostatni cupnął pod wierzbami i dzierga
Cienie, i błogodarzy
Czerstwym, węźlastym rękom
Tych, co w witki potrafią poprzeplatać marzenia.

A imię jego Salix Purpurea bądź Alba – iwa jego siostrzycą.
Z nią się sennie nachyla nad głowami
Przybyłych ciąć pachnące gałązki
Trzeszczącymi skrzydłami.

 

 

Parabola o łozie

Krzywe ściany chałupki w chmielu gęstym splocie:
Kępy pokrzyw, wrotyczu i suchych badyli,
Wierzba w głębi ogrodu, staw – nad stawem mostek.
Więc to tutaj, w tym miejscu kochali się, żyli…?

Potrzaskane sztachety, dziurawa stodoła.
Ścieżki zielskiem porosłej strzegą dwa platany
I drewniany cherubin o skrzydłach jak wiosła,
I toczący się księżyc – jak pieniądz miedziany.

Teraz przyszli tu obcy – kiwają głowami,
Mierzą coś, skubiąc brody. Brzękają stakany.
Wierzba śpi, nieświadoma pił i siekier ostrza,
Tynki śpią, nieświadome, że rozbiorą ściany…

Jeszcze noc – suną Cienie izbami i kuchnią,
Chwieją się pośród witek wierzbowych nad stawem.
Nim przed świtem odejdą, przeżegnają próchna
Wysłużonych przedmiotów, i iwę, i ławę…

Bo już przyszli tu obcy – kiwają głowami,
Mierzą coś, skubiąc brody. Brzękają stakany.
Więc się trzeba pośpieszyć – i pożegnać łozę,
Sprzęty, dom nieświadomy, że rozbiorą ściany…

Póki deszcz miękko witki kroplami ozdabia,
Póki spokój się snuje chmielowym warkoczem,
Duszo wierzby – błogosław tym, co tu mieszkali,
Koro wierzby – uświęcaj wiklinowe noce.

 

Parabola o trzech sercach

Byłam łąką i chmielu wijącym się pnączem –
Piłam jasne powietrze.

Byłam liśćmi i morzem delikatnych szyszek,
Lecz
Gdy łoza kąpała swe witki w zarzęsionym stawie
Trzy serca zakochane dostałam od Boga .
Pierwsze – z jantaru królewskiego.
Pokruszyłam je .
Daję tobie, Sokole, cząsteczka po cząstce –
Krzyczy niemo żywica jaśniejsza od złota
Głosem drzew skaleczonych ,
Głosem żyjątek zastygłych boleśnie w ich krwi,
Abyś każdego dnia słyszał, że dałam ci serce !
Drugie – z szlachetnego, twardego diamentu,
Żebyś się, moja Sarno, o nie silnie wsparła.
Srebrnym pyłem sprószone,
Iżbyś dłonie oparte snem wysrebrzać mogła.
I srebrem rozbłysnęła się nad gwiazdy wszelkie.
I się stała kometą.
A trzecie – piernikowe i miodem pachnące.
Z lukrowym napisem, konikiem, gołąbkiem;
Dla ciebie, mój Najmniejszy, bo
Jedynie anioły takie cukrowe serca otrzymywać mogą…
Nie mam serca dla siebie.
Nie mam go na pewno!!!
Bowiem tylko trzy serca Pan Bóg mi uczynił…